10 najpopularniejszych mitów dotyczących zakładów bukmacherskich
Każda branża ma swoje mity, które czasem są po prostu zabawne, ale nierzadko potrafią naprawdę szkodzić. Takie przesądy i fałszywe przekonania odnoszą się też do bukmacherki – powtarzane są bezrefleksyjnie przez osoby, które nigdy nie obstawiały zakładów lub też przez graczy, którzy robili to w niepoprawny sposób. Jeśli interesują Cię zakłady bukmacherskie, sprawdź poniższą listę 10 popularnych mitów na temat tego, jak obstawiać zakłady bukmacherskie, by osiągnąć zysk i czy w ogóle opłacalna gra u bukmachera jest możliwa. Wnioski są niezwykle pouczające.
Mit 1: Zakłady bukmacherskie pozwalają łatwo i szybko się wzbogacić
Osoby, które nie mają większego doświadczenia w obstawianiu zakładów, często uważają, że gra u bukmachera to sposób na łatwy i szybki zarobek. Ten mit wynika ze słabej znajomości bukmacherki i przeświadczenia, że skoro świetnie znam się np. na piłce nożnej, to wystarczy, by wygrywać i osiągać wysokie wygrane. Niestety, żeby obstawianie zakładów bukmacherskich przynosiło w ogólnym rozrachunku zyski, sama wiedza sportowa nie wystarczy.
Przede wszystkim gracze powinni mieć świadomość, że zakłady bukmacherskie nie są dziedziną, w której bukmacher i gracz mają równe szanse. Wyjściowo to bukmacher jest na uprzywilejowanej pozycji i żeby zyskać nad nim przewagę, nie wystarczy dobra znajomość sportu (bo tę posiada też bukmacher, dla którego pracuje wielu analityków sportowych wspieranych przez zaawansowane programy komputerowe). Sukces w bukmacherce zależy także od innych czynników, w tym od wiedzy i umiejętności gracza związanych z techniką i strategią obstawiania (chodzi np. o umiejętne stawkowanie zakładów i zarządzanie budżetem gracza, wyszukiwanie valuebetów, kontrowanie zakładów itd.).
Wzbogacenie się dzięki typowaniu zakładów bukmacherskich zazwyczaj możliwe jest dopiero w dłuższej perspektywie czasowej, a gracz musi włożyć dużo trudu i czasu w opanowanie wielu umiejętności. Oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy niedoświadczony gracz stawia tzw. taśmę i trafia wysoką wygraną, są to jednak przypadki niezwykle rzadkie i będące tzw. uśmiechem losu. Szanse na to są nikłe, a znacznie bardziej prawdopodobne jest, że grając bez przygotowania, typer będzie większość czasu pod kreską.
Mit 2: Zakłady bukmacherskie nie mogą przynosić zysku
Choć pierwszy wymieniony mit jest dość popularny, być może jego przeciwieństwo, a więc stwierdzenie, że na obstawianiu zakładów nie da się zarobić, jest jeszcze bardziej powszechne. Takie przekonanie mają często osoby, które albo nigdy nie typowały zakładów bukmacherskich i wyrobiły sobie opinię w oparciu o to, co słyszały od innych, albo gracze, którzy próbowali swoich sił w obstawianiu, ale ponieśli porażkę. Co do tych pierwszych to oczywiście nie ma sensu o tym dyskutować, warto jednak pochylić się nad przypadkiem osób, które mają jakieś pojęcie o tym, o czym mówią, bo stawiały już zakłady bukmacherskie.
Jeśli ktoś rozpoczyna naukę np. gry w szachy i kilka razy przegrywa, czy może powiedzieć, że ta gra jest bez sensu i nie da się w niej wygrać? Takie zachowanie należałoby uznać za dziecinne i poradzić nowicjuszowi, żeby poświęcił więcej czasu na opanowanie zasad gry, poznawanie możliwych taktyk i strategii, planowanie kilku ruchów do przodu i rozważanie różnych scenariuszy, analizę swoich partii i identyfikacji błędów itd. Podobnie wygląda nauka obstawiania zakładów – dzięki poszerzaniu wiedzy bukmacherskiej i praktyce można stawać się coraz lepszym graczem i można zacząć osiągać regularne zyski z bukmacherki.
Niestety wiele osób poddaje się po pierwszych niepowodzeniach, po czym dają upust swojej frustracji, opowiadając znajomym czy rozpisując się w Internecie, że zakłady bukmacherskie to pewna przegrana, bo… oni przegrali (do czego często dochodzą nieuzasadnione oskarżenia, że to bukmacher ich oszukał).
Mit 3: Zakłady bukmacherskie na pewniaki to pewny zysk
Wielu typerów jest przekonanych, że istnieją tzw. pewniaki, czyli takie typy bukmacherskie, które po prostu „muszą wejść”. Tym określeniem nazywane są zazwyczaj te selekcje, którym bukmacher przypisał niskie kursy, np. typy na wygraną faworytów. Gracze uważają więc, że dany typ jest pewny, czyli że w danym meczu musi dojść do określonego zdarzenia, np. wygranej gospodarzy bez względu na wszelkie okoliczności. W związku z tym są oni w stanie postawić dużą kwotę na takiego „pewniaka” albo – co jest równie ryzykowne – dorzucić ten „pewny typ” do innego zakładu (najczęściej akumulowanego), żeby podwyższyć jego kurs. Niektórzy przyjmują nawet taką strategię gry, która opiera się na wyszukiwaniu „pewniaków”, a jej piewcy uważają, że wystarczy tylko znaleźć właściwy mecz i można być pewnym zysku.
Przeświadczenie o istnieniu „pewniaków” jest bardzo szkodliwe, ponieważ rzeczywistość aż nazbyt często udowadnia, że w 100% pewne typy nie istnieją. Sport ma w sobie dużą dozę nieprzewidywalności, a niespodzianki zdarzają się we wszystkich dyscyplinach czy ligach sportowych. Gracz powinien zdawać sobie sprawę z tego, że każdy zakład bukmacherski wiąże się z przynajmniej minimalnym ryzykiem, co oznacza, że stawiając zakłady bukmacherskie nawet na wysoko prawdopodobne typy o niskich kursach, można przegrać.
Obstawiając zakład pojedynczy na „pewniaka” czy nawet zakład akumulowany na kilka „pewniaków”, musimy grać wysoką stawką, żeby wygrana była przyzwoita (bo kursy są niskie). Jeśli robimy to bez jakiejkolwiek analizy szans na wejście tych typów (a przecież o to chodzi, by bez poświęcania dużej ilości czasu znaleźć pewne typy), możemy bardzo łatwo się rozczarować (bo nie uwzględnimy ważnych czynników, które mogą zadecydować o tym, że mecz zakończy się jednak innym wynikiem). Z kolei w przypadku, kiedy tzw. pewniak jest dorzucany do typów dobranych przez gracza indywidualnie, ten 1 niby-pewniak może zniweczyć cały trud włożony w analizę pozostałych obstawionych zdarzeń i zaprzepaścić potencjalną wygraną.
Mit 4: Progresja to system, który gwarantuje zysk
Podczas obstawiania zakładów bukmacherskich można stosować różne systemy stawkowania, a szczególną popularnością wśród graczy cieszy się progresja. Klasyczne stawkowanie progresywne (system Martingale’a) polega na tym, że po każdym przegranym zakładzie stawka kolejnego zakładu zostaje podwojona, dzięki czemu wygrany zakład pokrywa poniesione wcześniej straty i nawet osiąga jakiś zysk (przy założeniu, że kursy zakładów oscylują wokół 2.00). Taki sposób stawkowania pozwala na odrobienie strat poniesionych także w długich seriach przegranych zakładów i to tylko 1 trafionym zakładem, dlatego tak wielu typerów jest zachwyconych wizją pewnego, choć być może oddalonego w czasie zysku.
Niestety diabeł tkwi w szczegółach, dlatego twierdzenie, że progresja jest najlepszym sposobem na stawkowanie zakładów i zapewni prędzej czy później sukces, także trzeba zaliczyć do mitologii graczy. Oczywiście w teorii wszystko się zgadza, ale problem pojawia się, kiedy przechodzimy do praktyki. W rzeczywistości, każdy gracz ma jakiś określony budżet, który przeznacza na zakłady bukmacherskie. Dlatego, jeśli przytrafi się mu dłuższa seria porażek, co w bukmacherce wcale nie jest rzadkością, może okazać się, że jego kapitał na grę się skończył i nie ma za co postawić kolejnego zakładu, który odrobi straty. Pamiętajmy, że w klasycznej progresji stawki są podwajane, czyli ich wartość rośnie bardzo szybko, więc tylko osoby o bardzo dużym budżecie mogą być bardziej spokojne o to, że ich kapitał jest wystarczający (choć pewności nie może mieć nikt).
Drugim problemem podczas odrabiania strat za pomocą progresji są limity bukmacherskie. Może okazać się, że chociaż mamy pieniądze na kolejny zakład o bardzo wysokiej stawce, bukmacher zablokuje możliwość jego obstawienia za taką kwotę (przy czym limit może być ogólny lub indywidualny).
Po trzecie mankamentem tego systemu progresywnego jest fakt, że nie przynosi on stosunkowo wysokich wygranych nawet wtedy, gdy gracz ma dobrą passę, bo po wygranych zakładach stawka wraca do wartości początkowej.
Oczywiście progresja to nie tylko klasyczna wersja Martingale’a – gracze mogą stawkować zakłady bukmacherskie, posługując się też innymi odmianami progresji malejącej, a także progresjami rosnącymi, z zabezpieczeniem czy mieszanymi. Wszystkie one mają jednak poważne wady i wszystkie są mocno ryzykowne – szczegóły wyjaśniamy w artykule „System bukmacherski progresja”. Zaawansowani gracze na co dzień nie stosują żadnego z nich, chyba że jako krótkofalowy system bukmacherski do obstawiania konkretnego rodzaju zakładów.
Mit 5: Żeby zarabiać na zakładach, gracz musi mieć ogromny budżet
Być może przekonanie o tym, że nie warto rozpoczynać gry, jeśli nie dysponuje się wielkim budżetem, bierze się właśnie z doświadczeń związanych z obstawianiem zakładów przy wykorzystaniu progresywnego systemu stawkowania. Jednak tak naprawdę zyski można osiągać także wtedy, gdy nasz początkowy bankroll jest niewielki, a nawet zalecane jest, by na początku przygody z bukmacherką gracze ograniczyli swój budżet do niezbyt dużej sumy pieniędzy. Stawki zakładów także nie powinny być duże, ponieważ zanim gracz uzyska poziom zaawansowania, który pozwoli na dość skuteczne typowanie, najprawdopodobniej będzie dużo częściej przegrywał.
Oczywiście w miarę upływu czasu i na bazie zdobywanych doświadczeń typerskich skuteczność gracza powinna rosnąć, tak samo jak osiągane przez niego zyski, jednak nadal nie wymaga to dokładania dużych kwot z kieszeni gracza. Ponieważ kapitał typera uzyskany z gry stopniowo rośnie, dalsze zakłady bukmacherskie może on obstawiać z części wygranych, a resztę może sobie wypłacać jako dochód do wykorzystania na dowolne potrzeby.
Trzeba więc zrozumieć, że kluczem do sukcesu jest nie duży budżet gracza, a umiejętność prawidłowej analizy i selekcji wartościowych typów oraz odpowiednie zarządzanie ryzykiem.
Mit 6: Bukmacher ma zawsze rację
Można też spotkać się z opiniami, że zakłady bukmacherskie nie mogą być opłacalne, bo bukmacherzy i tak zawsze wszystko wiedzą, więc nie ma możliwości, by ich przechytrzyć. Jest to jednak tylko częściowa prawda – jak wspomnieliśmy przy okazji omawiania mitu numer 1, bukmacher rzeczywiście ma na starcie sporą przewagę nad graczem.
Firmy bukmacherskie zatrudniają całe sztaby specjalistów, którzy czuwają nad tym, by w ogólnym rozrachunku zyskiwał bukmacher. Są to nie tylko wyspecjalizowani oddsmakerzy, którzy określają prawdopodobieństwo zajścia zdarzeń i ustalają czy korygują kursy bukmacherskie, ale też analitycy ds. ryzyka. Ci z kolei monitorują ogół obstawianych zakładów bukmacherskich na mecz i ustalają limity stawek, a także wyłapują niemile widzianą przez bukmachera aktywność użytkowników i mogą ją karać (przez indywidualne limity, zawieszenie lub nawet zablokowanie konta). Bukmacherzy mają nie tylko nieporównywalnie większe zasoby ludzkie, ale też lepsze zasoby technologiczne (jak choćby programy do analizy danych i statystyk) oraz informacyjne (nierzadko bukmacherzy mają dostęp do informacji sportowych, o których przeciętny typer nie ma pojęcia).
Dlatego właśnie początkujący czy zwyczajnie słaby gracz nie ma szans w starciu z bukmacherem i na dłuższą metę jego zakłady bukmacherskie będą przynosiły straty. Jednak nawet największy bukmacher nie jest nieomylny, a pomyłki co do szacowania kursów zdarzają się wcale nie tak rzadko. W końcu oddsmakerzy to też ludzie, którzy się czasem mylą i mogą przeoczyć ważne kwestie, zwłaszcza gdy mają dużo pracy (jak jest zwłaszcza w przypadku oferty zakładów na żywo czy tych na mniej popularne wydarzenia).
Dobrzy gracze potrafią wyłapywać takie pomyłki, znajdując valuebety, a przy tym stosują rozmaite strategie i taktyki, które pozwalają zyskać przewagę nad bukmacherem (np. grę na niszowe sporty i ligi, grę surebetami itd.). Przestrzegają też określonych zasad, dzięki którym ryzyko np. zlimitowania konta gracza jest znacznie mniejsze, przykładowo obstawiając zakłady bukmacherskie u różnych bukmacherów. Wyniki finansowe najlepszych graczy świadczą najlepiej o tym, że nie zawsze to bukmacher jest górą.
Mit 7: Bukmacher zarabia na przegranych zakładach graczy
To bardzo ciekawy temat, ponieważ niemal każdemu, kto nie zgłębił zasad funkcjonowania rynku bukmacherskiego, wydaje się, że dochód, jaki uzyskują bukmacherzy, pochodzi z przegranych zakładów graczy. Dlatego też większość ludzi myśli, że bukmacher ma interes w tym, żeby jak najwięcej jego klientów przegrywało swoje zakłady bukmacherskie, a idąc dalej tym tropem, niektórzy uznają, że w tym celu bukmacherzy celowo oszukują graczy.
Oczywiście prawdą jest, że przegrane zakłady to punkt dla bukmachera, ale nie są one jego podstawowym źródłem przychodu. Tak naprawdę bukmacherzy zarabiają na marży nakładanej na zakłady bukmacherskie, czyli opłacie za możliwość zawierania zakładów. Marża widoczna jest w ofercie kursowej na poszczególne zdarzenia – kursy bukmacherskie są niższe niż wskazuje czyste prawdopodobieństwo, a w następstwie tego wypłacane wygrane też są mniejsze.
Marża wynosi zazwyczaj kilka, a czasem nawet kilkanaście procent, więc jest to naprawdę dużo i to właśnie ta opłata stanowi główne, a przy tym stałe źródło przychodów bukmachera. Firmom bukmacherskim zależy nie na tym, żeby jak najwięcej graczy przegrywało, ale żeby jak najwięcej graczy w ogóle obstawiało zakłady bukmacherskie (czy też, żeby łączna kwota stawek była jak najwyższa) i żeby stawki kwotowo rozkładały się równomiernie po obu stronach zakładu (w przypadku zakładu 2-drogowego). W ten sposób minimalizują swoje ryzyko i zapewniają zysk niezależnie od wyniku wydarzenia sportowego. Dlatego też bukmacherzy podejmują się różnych manipulacji kursami, jeśli zbyt duża liczba graczy obstawia 1 z wyników.
Taki stan rzeczy sprawia, że gracze powinni orientować się, jaką marżę narzuca bukmacher na mecze danego rodzaju i wybierać tych, którzy mają najlepszą ofertę. Na co dzień wystarczy po prostu porównywać kursy bukmacherskie, co można sobie ułatwić, korzystając z profesjonalnej porównywarki kursów.
Mit 8: Im więcej zakładów, tym lepiej
Są także gracze, którzy mówiąc potocznie, idą na ilość. Wydaje im się, że im więcej zakładów obstawią, tym większe są szanse na to, że uda im się trafić przynajmniej niektóre zakłady bukmacherskie. Jak jednak pokazuje życie, nie jest to taktyka, która sprzyja osiąganiu dobrych wyników w bukmacherce. Jeśli gracz obstawia dużo i często, trudno, aby poświęcił odpowiednią ilość czasu na analizę poszczególnych wydarzeń i zrobił odpowiedni research przedmeczowy. Zbytnie rozproszenie uwagi i brak skupienia na pewno nie służy skuteczności typerskiej, gdyż łatwo jest przeoczyć znaczące i nierzadko decydujące o sukcesie gracza szczegóły. Nie mówiąc już o tym, że nie pozwala to na wyszukiwanie zakładów z value, które zapewniają graczom przewagę nad bukmacherem.
Podobnie jest, gdy chodzi o obstawianie dużej liczby dyscyplin sportowych. Niektórzy gracze myślą, że dzięki typowaniu różnych sportów i lig zwiększają swoje szanse na wygraną. Jest to przekonanie na zasadzie: jeśli tu nie wychodzi, to może gdzieś indziej się uda, w im większej liczbie konkurencji się sprawdzę, tym większe prawdopodobieństwo, że w którejś odniosę sukces. Ponownie jednak, rozproszenie i dekoncentracja nie służą podnoszeniu skuteczności typów, dlatego nie mogą poprawiać wyników finansowych gracza. Zdecydowanie lepiej jest wybrać 1 czy 2 sporty, a nawet konkretne ligi, w których typer będzie się specjalizował. Dzięki temu będzie w stanie śledzić na bieżąco wszelkie newsy dotyczące danego środowiska sportowego i mieć czas na dokładną analizę przedmeczową, co rzeczywiście przyczyni się do skuteczniejszego typowania i wyższych zysków.
Ponadto obstawianie bardzo dużej liczby zakładów zwiększa ryzyko utraty kontroli nad finansami, gdyż w przypadku wielu przegranych frustracja może być tak poważna, że gracz łatwiej ulegnie pokusie odegrania się i zacznie obstawiać impulsywnie.
Mit 9: Bukmacherzy ustawiają mecze
Można też czasem usłyszeć opinie, że na zakładach bukmacherskich nie da się zarabiać, ponieważ to sami bukmacherzy ustawiają wyniki spotkań sportowych, dążąc do przegranej jak największej liczby graczy. Ten mit może wynikać z dość odległych czasowo przypadków, takich jak np. „Skandal wyścigów konnych podczas Warrington”, który miał miejsce w latach 60 i 70 XX w. w Wielkiej Brytanii. W wyniku dochodzenia śledczy udowodnili, że niektórzy dżokeje brali łapówki od bukmacherów, aby np. celowo przegrać czy utrudniać wygraną rywalom, tak by wygrał inny (obstawiony) dżokej. Po tej aferze w Wielkiej Brytanii wprowadzono znacznie bardziej rygorystyczne regulacje dotyczące działalności branży wyścigów konnych i zakładów bukmacherskich oraz surowszy nadzór nad nimi. Podobne przepisy i środki, które mają na celu zabezpieczenia uczciwości i przejrzystości w tej dziedzinie funkcjonują też w innych krajach.
Również w Polsce ustawianie meczów przez firmę bukmacherską to poważne naruszenie prawa, które może prowadzić do utraty zezwolenia bukmachera i innych konsekwencji prawnych. Co więcej, legalni bukmacherzy na pewno nie chcą ryzykować swojej reputacji, gdyż powszechne podejrzenia o manipulowanie wynikami mogą spowodować straty wizerunkowe, które bezpośrednio przełożą się na zmniejszenie zysków z przyjmowanych zakładów. To się im po prostu nie kalkuluje.
Warto też dodać, że ustawianie meczów co do zasady nie jest w interesie firm bukmacherskich. Bukmacherzy starają się wręcz zwalczać ten proceder i w tym celu monitorują nietypowe, podejrzane zakłady bukmacherskie, a nawet powiadamiają się nawzajem, jeśli zauważą jakieś budzące podejrzenia ruchy graczy.
Mit 10: Wyniki zakładów zależą od szczęścia gracza
Na koniec mit, który nieco bardziej doświadczonym graczom może wydać się szczególnie dziwaczny. Laicy, a także słabi gracze wygłaszają bowiem czasem poglądy, że zakłady bukmacherskie to czysty hazard, w którym wyniki są zupełnie losowe, a wszystko zależy od szczęścia. Typerzy, którzy nie mają wyników, mogą w ten sposób usprawiedliwiać swoje porażki: nie wygrywam, bo mam pecha. A także tłumaczyć podejmowanie kolejnych prób: dziś mój szczęśliwy dzień, więc dziś idę na całego.
Oczywiście nie można zaprzeczyć, że czasem odrobina fartu jest nieodzowna, a kiedy tego szczęścia zabraknie, na nic zdadzą się szczegółowe analizy statystyk i szeroko zakrojony research informacji. Dzieje się tak, ponieważ sam sport ma w sobie sporą dozę przypadkowości i wynik żadnego zdarzenia nie może być ze 100% pewnością przewidziany nawet przez największego eksperta. Dlatego czasem uprawnione jest stwierdzenie typu: „przegrałem, bo miałem pecha” czy „miałem szczęście, więc wygrałem”. Jednak chociaż zakłady bukmacherskie to hazard, nie jest to gra losowa, taka jak np. ruletka czy automaty do gier, gdzie o powodzeniu czy niepowodzeniu gracza decyduje w zasadzie tylko przypadek. W zakładach bukmacherskich w długofalowej perspektywie na sukces czy porażkę typera składa się wiele czynników, a tzw. szczęście jest tylko sporadycznym dodatkiem.
Jak pokazuje praktyka, u podstaw zyskownego typowania zakładów leży wiedza i szereg konkretnych umiejętności. Elementy, nad którymi musi pracować gracz, to na pewno: znajomość danej dyscypliny sportowej, znajomość aktualności dotyczących drużyn/zawodników i wszelkich okoliczności meczowych, umiejętności analityczne, warsztat typera (np. umiejętność zarządzania ryzykiem, budżetem, stosowania przemyślanych strategii bukmacherskich, czytania ruchów kursów itd.) oraz właściwości psychiczne (np. umiejętność panowania nad emocjami, zachowywanie spokoju pod presją, cierpliwość itp.).